Kilka słów o pastach kanapkowych NAbio.
20 lipcaZdrowe (czy może "zdrowsze") pasty kanapkowe zaczynają cieszyć się coraz większym powodzeniem. W supermarketach powoli pojawiają się pasty z tofu, fety, ricotty, ciecierzycy czy kaszy jaglanej. Nic dziwnego - są idealnym zamiennikiem pasztetów i słabo jakościowych wędlin. Jednak ciężko o pasty z ekologicznych składników, z nietypowymi dodatkami i w 100% świetnym składem. Ja właśnie na takie trafiłam! :)
Już w dzieciństwie uwielbiałam zjadać na śniadanie chrupiącą, grubą kromkę świeżo upieczonego chleba z ogórkiem, posmarowanej pasztetem i keczupem. Inną ulubioną kanapką była ta z serkiem śmietankowym i szczypiorkiem. Zawsze smakowały mi wszelkiego rodzaju smarowidła, w tym dość popularny pasztet sojowy.
Dziś dbam o to, żeby przynajmniej główne posiłki składały się z pełnowartościowych, najlepiej ekologicznych produktów. Przeszukując jakiś czas temu Internet, natknęłam się na pasty kanapkowe NAbio. Czym mnie zainteresowały? Przede wszystkim ciekawymi połączeniami produktów.
Do wyboru mamy 14 kompozycji smakowych, z których miałam okazję próbować:
* z komosą ryżową w stylu indyjskim
Coś dla fanów quinoi - świetnie smakuje nie tylko na kromce chrupiącej bagietki,
ale także... jedzona prosto ze słoiczka.
W składzie znajdziemy ciekawe zestawienie smaków - banana z curry.
Smakuje owocowo, tropikalnie. Całość jest słodka, lekko pikantna.
Po prostu pyszna. Smakowała mi najbardziej ze wszystkich!
* z ciecierzycą i jagodami goji - czyli pasta z superfoods.
Oprócz bazowych składników zawiera również mango, komosę,
przecier z jabłek, przyprawę curry i imbir.
Jest lekko słodka, nieco orientalna. Jagód nie pożałowano, za co duży plus.
* z buraczkami i chrzanem
Trochę jak nasza poczciwa ćwikła z chrzanem, jednak w wersji de luxe.
Dlaczego? Ponieważ w składzie znajdziemy również nasiona słonecznika,
które przyjemnie chrupią podczas jedzenia i wzbogacają pastę w minerały.
Bardzo ciekawa alternatywa dla popularnego dodatku do dań mięsnych.
Oprócz bazowych składników zawiera również mango, komosę,
przecier z jabłek, przyprawę curry i imbir.
Jest lekko słodka, nieco orientalna. Jagód nie pożałowano, za co duży plus.
* z buraczkami i chrzanem
Trochę jak nasza poczciwa ćwikła z chrzanem, jednak w wersji de luxe.
Dlaczego? Ponieważ w składzie znajdziemy również nasiona słonecznika,
które przyjemnie chrupią podczas jedzenia i wzbogacają pastę w minerały.
Bardzo ciekawa alternatywa dla popularnego dodatku do dań mięsnych.
* ze szpinakiem i nasionami konopii
Druga już wersja z dodatkiem superżywności.
Nasiona konopii, które mają lekko orzechowy smak, świetnie komponują się ze szpinakiem,
a w dodatku są świetnym źródłem białka, witamin B, E oraz kwasów Omega-3.
Tutaj również nie pożałowano nasion słonecznika.
Pasta pasuje do makaronu, zastępując pesto.
* z komosą ryżową i papryką
Niezwykle chrupiąca, bardzo dobrze przyprawiona.
Przypomina mi trochę ajvar, jednak z chrupiącymi dodatkami.
Druga już wersja z dodatkiem superżywności.
Nasiona konopii, które mają lekko orzechowy smak, świetnie komponują się ze szpinakiem,
a w dodatku są świetnym źródłem białka, witamin B, E oraz kwasów Omega-3.
Tutaj również nie pożałowano nasion słonecznika.
Pasta pasuje do makaronu, zastępując pesto.
* z komosą ryżową i papryką
Niezwykle chrupiąca, bardzo dobrze przyprawiona.
Przypomina mi trochę ajvar, jednak z chrupiącymi dodatkami.
* meksykańską z komosą ryżową i fasolą
Z dodatkiem kukurydzy, czerwonej papryki, cebulki i chili.
Próbowałam jej z plackami tortilla, tofu i warzywami w wersji na ciepło
i muszę przyznać, że smakowały naprawdę dobrze.
Świetnie nadaje się również do zapiekanek,
ponieważ podgrzana smakuje o wiele lepiej!
Z dodatkiem kukurydzy, czerwonej papryki, cebulki i chili.
Próbowałam jej z plackami tortilla, tofu i warzywami w wersji na ciepło
i muszę przyznać, że smakowały naprawdę dobrze.
Świetnie nadaje się również do zapiekanek,
ponieważ podgrzana smakuje o wiele lepiej!
* pomidorową z łubinem
Słyszeliście o łubinie? To alternatywa dla soi, dość popularna w Niemczech.
U nas raczej ciężko go dostać, jednak mam nadzieję, że w przyszłości to się zmieni.
Z łubinu produkuje się nawet ser podobny do tofu, zwany lopino.
Według niektórych jest nawet lepszy od tego pierwszego.
Gdy tylko gdzieś go zobaczę, na pewno go kupię.
Jeśli chodzi o pastę, oprócz pomidorów znajdziemy w niej ponownie nasiona słonecznika.
Całość jest dość "soczysta" w smaku, lekko kwaskowata, z nutą bazylii.
Najbardziej posmakowała mi jako sos bazowy do pizzy.
Słyszeliście o łubinie? To alternatywa dla soi, dość popularna w Niemczech.
U nas raczej ciężko go dostać, jednak mam nadzieję, że w przyszłości to się zmieni.
Z łubinu produkuje się nawet ser podobny do tofu, zwany lopino.
Według niektórych jest nawet lepszy od tego pierwszego.
Gdy tylko gdzieś go zobaczę, na pewno go kupię.
Jeśli chodzi o pastę, oprócz pomidorów znajdziemy w niej ponownie nasiona słonecznika.
Całość jest dość "soczysta" w smaku, lekko kwaskowata, z nutą bazylii.
Najbardziej posmakowała mi jako sos bazowy do pizzy.
* z komosą ryżową i pomidorami
Podobna do wersji z łubinem, jednak tutaj mamy zamiast niego komosę.
Podobnie jak poprzednia, jest dość mocno orzechowa, ze specyficznym posmakiem quinoi.
Dla mnie to taki zdrowszy zamiennik paprykarza szczecińskiego ;)
Plus za sporą ilość śródziemnomorskich przypraw.
***
Wszystkie opakowane są w słoiczki z barwnymi etykietami, odpowiadającymi kolorowi pasty.
Ich bazę stanowi soja (nietestowane, pozostałe pasty z serii),
komosa, warzywa lub nasiona słonecznika.
Jedne są kremowe, inne przeciwnie - zawierają chrupiące kawałeczki,
zupełnie jak masło orzechowe w wersji "smooth" i "crunchy".
Konsystencja obu jest niezwykle puszysta, jak chmurka! Żadna też nie jest przesolona.
Podobna do wersji z łubinem, jednak tutaj mamy zamiast niego komosę.
Podobnie jak poprzednia, jest dość mocno orzechowa, ze specyficznym posmakiem quinoi.
Dla mnie to taki zdrowszy zamiennik paprykarza szczecińskiego ;)
Plus za sporą ilość śródziemnomorskich przypraw.
***
Wszystkie opakowane są w słoiczki z barwnymi etykietami, odpowiadającymi kolorowi pasty.
Ich bazę stanowi soja (nietestowane, pozostałe pasty z serii),
komosa, warzywa lub nasiona słonecznika.
Jedne są kremowe, inne przeciwnie - zawierają chrupiące kawałeczki,
zupełnie jak masło orzechowe w wersji "smooth" i "crunchy".
Konsystencja obu jest niezwykle puszysta, jak chmurka! Żadna też nie jest przesolona.
Co jeszcze warto dodać? Pasty są wegańskie, ekologiczne, o świetnym składzie, pełne witamin i minerałów. Mają mało tłuszczu, ale za to sporą ilość białka. Nie znajdziemy w nich sztucznych dodatków, polepszaczy smaku, konserwantów ani barwników. Co najlepsze, pachną tak, jak gdyby dopiero co zostały przygotowane.
Tak więc... jeżeli jeszcze nigdy nie próbowaliście pasty kanapkowej z prawdziwego zdarzenia, a natknęliście się na pasty NAbio - koniecznie spróbujcie. Osobiście jestem ciekawa pozostałych wersji smakowych i jeśli tylko nadarzy się okazja, z pewnością ich spróbuję!
***
Jeżeli chcecie dowiedzieć się więcej o produktach NAbio,
możecie o nich poczytać na stronie oficjalnej firmy
w której ofercie znajdziecie również dipy, przyprawy,
sosy do makaronów i sałatek, kremowe zupy oraz bruschettę.
Ode mnie mocne 5/6!
Ode mnie mocne 5/6!
2 komentarze
Oryginalne smaki, ale raczej nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńWyglądają super :) Ja również kiedyś uwielbiałam kanapki z pasztetem i ogórkiem, a za kanapkę z serkiem puszystym i szczypiorkiem dałabym się pokroić ;) Teraz przerzuciłam się na zdrowsze jedzenie i dużo lepiej się czuję, więc nie tęsknię do tych smaków :)
OdpowiedzUsuń